Tak, tak – z książką można się zaprzyjaźnić, w książce można się zakochać. I są to głębokie uczucia – nie powierzchowne, jak „magia” telewizyjnego obrazu i jak hipnotyczne pulsowanie komputerowego ekranu. Uczucie względem książki jest głębokie, ponieważ jego podstawą jest skupienie przy czytaniu, wysiłek włożony w zrozumienie motywacji bohaterów, otwartość na obrazy wyłaniające się z opisów, zrozumienie idei, myśli i zdarzeń, które przedstawia nam narrator, słowem – wkroczenie w wykreowany przez autora świat. Czytając, poznajemy świat i ludzi – a w efekcie samego siebie, ponieważ w książce możemy odnaleźć wiele własnych marzeń, myśli, a czasem także lęków. Matowe kartki książki stają się wtedy lustrem, w którym widzimy siebie. Prawda, że tak się zdarza?
Jednak jest jedno ALE: nie wszyscy o tym wiedzą!
Bo skąd ludzie, którzy nie czytają książek, mają wiedzieć, że czytanie jest jedną z dwu najlepszych rzeczy na świecie? Nie uwierzą przecież na słowo. Musieliby sami zacząć czytać i sami dojść do tego wniosku. Ale tak się raczej nie stanie. Patowa sytuacja? Zaklęte koło? Niekoniecznie!
Zawsze było tak, że w wieku uczniowskim czytało się najwięcej. Później brakowało czasu. Czy tak jest nadal? To pytanie do rodziców, nauczycieli, a może najbardziej do samych uczniów. Ale zamiast pytać „jak dużo czytasz?”, lepiej ich zapytać „co czytasz?”. I najlepiej zapytać grupę uczniów, całą klasę. Wówczas ci, którzy mało czytają albo nie czytają wcale, usłyszą kilka tytułów książek wymienionych przez swoich kolegów. Warto też spytać tych, którzy czytają chętnie, „co ci się podobało w tym, co czytałeś?” – wtedy ci, którzy nie czytają wcale, usłyszą z ust swoich kolegów, że w książkach tkwi coś interesującego także dla nich.